piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 27

Nic nie rozumiałam. Kto to był na lotnisku? Czemu dał mi swój towar. Siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w woreczek. Zastanawiałam się czy może mam je wziąć. Jednak po raz pierwszy odmówiłam. Schowałam je i wyszłam na spacer. W pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie śledzi. Co jakiś czas się odwracałam aby zobaczyć czy mam dobre przeczucia, ale za każdym razem nikogo nie było. Zaczęłam się bać, że mnie znalazł. Przyśpieszyłam kroku, ale uczucie nie znikło. W końcu się obróciłam i się rozglądałam do o koła, ale nic.
- Uspokój się nikt cię nie śledzi.- Powiedziałam sama do siebie. Zaczęłam znów iść w kierunku, którym zmierzałam, ale ktoś mnie powstrzymał. Zamknęłam oczy i czekałam na ból, ale nic takiego się nie zdarzyło.
- A ty na co czekasz?- Spytał się nie znajomy. Otworzyłam powieki i zobaczyłam kolesia z lotniska.
- To ty.- Powiedziałam, a on mnie puścił.
- Masz mój towar?- Zapytał, a ja pokiwałam głową.
- Czemu mi go dałeś?- Spytałam po chwili.
- Wiedziałem, że bierzesz. Narkoman narkomana rozpozna.
- Nie jestem nim.- Powiedziałam.
- Ale wzięłaś towar. Tak to być mnie wydała.- Uśmiechnął się.
- Jak mnie znalazłeś?- Spytałam znowu.
- Mówiłem, że znajdę, a tak przy okazji jestem Devid.
- Hope.- Odpowiedziałam.
- Miło mi, a teraz towar.- Powiedział.
- Mam w mieszkaniu. Chodź.- Odpowiedziałam i skierowaliśmy się do mojego mieszkania. Po chwili dotarliśmy na miejsce i oddałam mu towar.
- Ładnie tu masz.- Powiedział.
- Dzięki.- Uśmiechnęłam się.
-Dobra na mnie już czas muszę znaleźć sobie nocleg.
- Jak chcesz przenocuj kilka nocy tu. Mieszkam sama, a mi to nie przeszkadza.- Powiedziałam, a on się uśmiechnął.
- Jesteś pewna?- Spytał, a ja to potwierdziłam kiwając głową na tak.- Dzięki.- Dodał. Usiadł na kanapie.- Jak zaczęłaś brać?
- Moi rodzice zmarli, a po ich śmierci zmarła babcia. Nie byłam pełnoletnia więc oddali mnie do domu dziecka. Tam poznałam pewną dziewczynę i mnie w to wciągnęła.- Opowiedziałam krótko, ale na temat.- A ty?
- Moi rodzice mieli biznes chcieli abym przejął pałeczkę, ale nie chciałem. Zaczęli mi robić awantury jaki to ja jestem wyrodnym synem. Uciekłem i wpadłem w towarzystwo. Też mnie w to gówno wciągnęli, a teraz jestem sam.
- Rozumiem.- Powiedziałam.

~*~


Z Devid'em mieszkam kilka dni. Poznałam go lepiej i mniej więcej wiem jaki jest. Czasem bywał agresywny, ale było można to przeżyć.
- Jadę po towar!- Krzyknął w moją stronę.
- Mogę jechać z Tobą?- Spytałam wstając z fotela.
- Jak chcesz.- Odpowiedział i wyszliśmy z mieszkania.- Jest tylko jeden problem.- Powiedział wsiadając do auta.
- Jaki?- Zapytałam.
- Nie mamy zbytnio wystarczająco pieniędzy.- Powiedział.
- Wiem co robić.- Uśmiechnęłam się nie pewnie i podałam mu adres do domu chłopaków. Gdy dojechaliśmy na miejsce w domu zastałam tylko Niall'a.
- Niall pożyczysz mi trochę pieniędzy?- Spytałam.
- Na co ci?- Zapytał, a ja nie chciałam mu mówić.- Hope na co ci te pieniądze?-Zapytał znowu.
- Na narkotyki.- Powiedział.
- Obiecałaś, że przestaniesz.- Powiedziałam.
- Dasz mi te pieniądze czy nie?!
- Nie dam ci! Przecież obiecałaś mi!
- Dobra cześć!- Krzyknęłam zła i wyszłam w domu trzaskając drzwiami. Wsiadłam do auta i z piskiem opon odjechaliśmy.
- Masz te pieniądze?- Zapytał się Devid.
- Nie mam.- Odpowiedziałam, a on zaczął wciskać pedał gazu.- Zwariowałeś zwolnij!- Krzyknęłam, ale to nic nie dało. Za przeciwka nadjechało auta. Uderzyliśmy w nie. Dalej nic nie pamiętam.


piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 26

Wróciliśmy do hotelu i nie najlepiej się czułam.
- Idź się połóż.
- Dobra. El?- Zaczęłam ona na mnie spojrzała.- Nie mów nikomu wiesz o czym.- Powiedziałam. Ona się lekko uśmiechnęła.
- Nie ma sprawy.- Odpowiedziała. Skierowałam się do pokoju. Może czułam się źle, ale nie mogłam spać. Zastanawiałam się co dalej. Przecież nikomu wmawiać kogo to jest dziecko. Nie ma szans. Nawet nie chce tego. Wyszłam na chwile z pokoju i na korytarzu spotkałam Niall'a.
- Hej.- Uśmiechnął sie przyjaźnie.
- Hej. Niall masz ze sobą laptopa?- Spytałam.
- Tak w pokoju, a co?
- Mogę na kilka minut. Muszę coś sprawdzić.- Odpowiedziałam.
- Okej. Poczekaj zaraz przyniosę.- Powiedział i skierował się do swojego pokoju. W tym czasie z pokoju na przeciwka wyszedł Harry.
- Hej kochanie.- Powiedział i podszedł do mnie. Ja się postanowiłam odsunąć.- Co się z Tobą dzieję?!
- Harry nie teraz proszę.- Powiedziałam. On zmierzył mnie wzrokiem.- Kiedyś Ci wszystko wyjaśnię. Obiecuję.- Dodałam.
- Na pewno. Tylko obiecujesz, a potem i tak mi tego nie wyjaśnisz.- Powiedział i poszedł. Wszystko powoli zaczęło mnie przerastać. Co mam mu powiedzieć? Najbezpieczniej będzie dla wszystkich jak wyjadę. Jednak moje przemyślenia przerwał Niall nosząc laptopa.
- Proszę. Stało się coś?- Zapytał.
- Nie. Wszystko w porządku. Za chwile ci przyniosę.- Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Włączyłam przeglądarkę i zaczęłam przeglądać strony przez, które mogę kupić bilet. Tylko, że mnie nie stać. Wszystko co przeglądałam usunęłam z historii i poszłam oddać laptopa.
- Hope powinnaś odpoczywać.- Zaczepiła mnie dziewczyna.
- Tak wiem, ale nie mogę usiedzieć w miejscu.- Odpowiedziałam. Tylko szkoda, że wcześniej nie zauważyłam, że naszej rozmowy przysłuchuję się Lou.
- Czemu masz odpoczywać?- Zapytał.
- Ymm zatrułam się.- Skłamałam.- Właściwe kiedy wracamy do Londynu?- Zapytałam aby zmienić temat.
- Pojutrze. Musimy wracać bo mamy sesję.- Odpowiedział.
- No okej. Ja pójdę się do siebie się położyć.- Powiedziałam, ale za nim poszłam do siebie poszłam oddać laptopa.

~*~

W końcu wracamy do Londynu. Nie mogłam się do czekać. Przecież tu mogą mnie znaleźć. Jechaliśmy właśnie na lotnisko i szczerze nie mogę się doczekać jak wrócę. Gdy dojechaliśmy na lotnisko trochę źle się poczułam, ale nie chciałam tego mówić nikomu. Chciałam to zachować dla siebie. Tak jak to, że planuję uciec? Można to tak nazwać. Ucieczką przed wszystkimi. Nie mogłam się doczekać aż wsiądę w samolot i w końcu stąd odlecimy. To miejsce przenosiło wspomnienia i to jeszcze to złe. Na lotnisku przeszliśmy odprawę i już siedzieliśmy w samolocie. Czekała nas długa podróż.

~*~


Jesteśmy już w Londynie. Fanki zaczepiły chłopaków, a ja poszłam na bok. Nie chciałam być na żadnym zdjęciu. On jak się dowie, że byłam z u niego to mnie znajdzie i to prędzej niż mi się wydaję. W pewnym momencie ktoś na mnie wpadł.
- Pomóż mi proszę.- Mówił. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Co o co chodzi?- Zapytałam.
- Ochrona chce mi zabrać mi mój towar. Weź go ja cię później znajdę.- Powiedział i wręczył mi kilka woreczków z prochami. Wzięłam je i schowałam, a on uciekł dalej. Przez chwile byłam w szoku. Jednak po chwili dołączyłam do chłopaków. Byłam ciekawa co z tego wszystkiego wyniknie.
________________________________________________________
Kochani jutro już sobota. A wiecie co to znaczy? Zaczynamy naszą akcję na tt: #POLANDISWAITINGFORCONCERTONEDIRECTION godzina 17 zaczynamy Rozsyłajcie tą informację 

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 25

Zobaczcie :D KLIK


Rozdział 25

Spacerowałam do Nowym Jorku. Dawno mnie tu nie było. Wszystko jest jak kiedyś. Musiałam dojść tylko do tej ulicy i będzie dobrze. Chyba. Każdy kolejny krok sprawiał u mnie strach i to nie byle jaki. Przecież on może mnie wydać za prochy. On jest dwulicowym kretyn i tyle. Weszłam w ciemną uliczkę i skierowałam się na tyły budynku. Tu zawsze było można go znaleźć i mam nadzieję, że teraz też tak będzie. Doszłam do drzwi. Miałam nadzieję,  że nie zmienili hasła. Zapukałam 4 razy według hasła i po chwili drzwi się otworzyły. Weszłam do środka i po chwili zauważyłam Ben'a. Podeszłam do niego.
- Hej.- Powiedziałam. On na mnie spojrzał i się uśmiechnął.
- Proszę, proszę kto tu do nas zawitał?- Zaśmiał się.- Co się stało?
- Dobrze wiesz po co przyszłam. Więc po jaką cholerę pytasz?
- Nie dostaniesz idź do kogoś innego. Nie chce mieć kłopotów.- Powiedział.
- Co?! Jakich kłopotów?! Nikt się nie dowie!
- Ty tak myślisz. Wypierdalaj z stąd za nim ktoś cię zobaczy i mu powie.- Powiedział spokojnie. Wkurzona wyszłam z stamtąd i musiałam wrócić do hotelu. Przez całą szłam wkurzona aż w końcu doszłam do hotelu. W korytarzu minęłam Lou i El. Powiedziałam im tylko przelotne cześć i poszłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i myślałam skąd wziąć na prochy. Po chwili jednak usłyszałam pukanie.
- Proszę!- Krzyknęłam, a do pokoju wszedł Niall. Jeszcze jego mi tu brakowało.
- Mogę?- Spytał. Pokiwałam głową, a on wszedł do pokoju. Patrzył na mnie, a moje zdenerwowanie rosło. Nie jest tak łatwo wyjść z nałogu jak się wydaję.
- Coś się stało?- Spytałam.
- To ja powinienem ciebie oto spytać.- Odpowiedział.
- Nic się nie stało. Zdenerwowałam się tylko.- Odpowiedziałam.
- Harry ci coś zrobił?- Zapytał.
- Nie oto chodzi.- Odpowiedziałam i usiadłam na łóżku.

- Więc o co?
- Niall ja nie potrafię przestać. Ja muszę coś wziąć.- Powiedziałam. On na mnie spojrzał i nie wiedział co powiedzieć.
- Obiecywałaś.
- Wiem, ale ja nie mogę. Rozumiesz?! To jest silniejsze ode mnie.
- Dasz radę.- Powiedział.- Słuchaj muszę iść mamy wywiad. Porozmawiamy później.- Dodał i wyszedł. Jednak samotnością się nie nacieszyłam. Do pokoju weszła El.
- Idziemy na zakupy?- Spytała.
- Nie mam ochoty.- Powiedziałam.
- Oj no chodź. Wiem, że kłótnia z Harry'm ci nie służy. Nie daj się prosić.
- Dobra.- Odpowiedziałam i poszłyśmy na zakupu. W sumie bawiłam się i to dobrze, ale w sklepie źle się poczułam.
- Nic ci nie jest?- Spytała się El.
- Źle się czuję.- Odpowiedziałam.- Zaraz przyjdę.- Wyszłam ze sklepu. Poszłam do jakieś knajpy i od razu do łazienki. Zajęłam kabinę i zaczęłam wymiotować. Gdy skończyłam doprowadziłam się do porządku i wyszłam. Koło sklepu czekała El.
- Musimy iść do lekarza i to teraz.- Powiedziała.
- Nic mi nie jest.
- Dziewczyno ty nie rozumiesz? Możesz być w ciąży.- Powiedziała. Zdziwiłam się.
- Nie na pewno nie.- Powiedziałam ledwo.
- Nie wiesz tego. Zrób badania.-Odpowiedziała. Zgodziłam się wolę mieć pewność, że to nie to o czym myślę. Poszłyśmy razem do lekarza. Zdziwiłam się, że tak szybko nas przyjęli. Zrobili mi kilka badać i czekałam na wyniki. Musiałam wiedzieć to dziś. Miałam nadzieję, że to nie prawda i tyle. Przyszedł lekarz i zaprosił nas do gabinetu. Usiadł za biurkiem i przeglądał wyniki.
- Gratuluję jest pani w ciąży.- Powiedział. Usiadłam. Nic nie umiałam powiedzieć. Rozmawiała z nim El, a ja tylko słuchałam. El zaczęła temat tamtej nocy.
- Nie!- Krzyknęłam, a oni na mnie spojrzeli.- Dajcie spokój. Urodzę to dziecko.- Powiedziałam.
- Jestem z ciebie dumna, ale co powiesz....- Nie pozwoliłam jej skończyć.
- Nie wiem jeszcze. Nie wiem.- Odpowiedziałam.